Dzisiaj z kolei (nic mi nie wiadomo na temat relacji pociągu) przyszła do mnie Bzdurna Myśl Encyklopedyczna. I mówi tak:
– Ej, ty! Coś dziwnego dzieje się ze Słowami. Chodzą w jakichś takich powycieranych, porozciąganych znaczeniach, głowy pozwieszały, całe utytłane, same już nawet nie wierzą w swoją własną wartość. Weź ty coś z nimi zrób.
– Ale że niby co ja mam zrobić?
– Nic takiego. Wcisnąć F5 na Encyklopedii.
No cóż, moje doświadczenie z Bzdurnymi Myślami nauczyło mnie, że sprzeciwianie się im nie ma większego sensu. Wkroczyłam więc na Drogę Rozumową, którą przechadzając się, znalazłam następującą de Infinicję:
Encyklopedia
Popularne więzienie dla Słów i ich Znaczeń. Więźniowie poddawani tam są procesowi segregacji, najczęściej alfabetycznej. Nazwa najprawdopodobniej pochodzi od znanej dziecięcej rymowanki ,,ence-pence, w której ręce?” – jako że jest to książka, z którą nie bardzo wiadomo co zrobić ani nawet jak się za nią zabrać.
Ruch encepencedystów głoszących, że książkę taką każdy powinien znać chociaż trochę, niestety poniósł klapę (trwają badania amerykańskich naukowców, mające na celu stwierdzenie, dokąd ją poniósł). Stąd zmiana nazwy – początkowo na ,,encyklapedia”, później, w wyniku przegłosowania lechickiego ustaliła się współczesna forma – encyklopedia.
Bzdurna Myśl zdaje się być zadowolona. Mimo to jest jedna rzecz, która nie daje mi spokoju – co się stanie, gdy z D con struu jemy już cały język? Czy poza nim dotrzemy do jakiegoś Poznania?
Podziel się bzdurkami z innymi