(czyli małe przemyślenia na dziś, w sprawie błahej, ale myślę, że dobrze ukazującej te ważniejsze)
Ogólną nerwowość da się odczuć wszędzie. Ostatnio coraz jej więcej nawet na… facebookowych grupach poświęconych roślinom. Ilość sporów i amplituda towarzyszących im emocji, słowa i oskarżenia, które padają w sprawach naprawdę małej wagi – wydają się nawet więcej mówić o kondycji społeczeństwa niż wielkie spory polityczne. Sytuacja z dziś: dziewczyna wrzuca na największą chyba polską grupę roślinną zdjęcie wielkiej szeflery, z jakiegoś salonu/sklepu, z tekstem: „poprosiłam właścicielkę o kawałek rośliny do ukorzenienia, ale odmówiła, bo niby jej roślina padnie”. Sam tekst raczej niezbyt fortunny, widać w nim, że autorka posta ma żal do właścicielki rośliny, a ta przecież nie miała żadnego moralnego obowiązku dzielić się z nią swoją własnością. Zdecydowanie gorsze rzeczy jednak dzieją się w komentarzach – momentalnie zaczyna się tam festiwal wyzwisk i oskarżania: najpierw autorki posta, potem właścielki rośliny, a gdy już wyłonią się dwie frakcje (plus drobna trzecia, sugerująca, że trzeba było nic nie mówić i ukraść po prostu )- komentujący zaczynają obrażać siebie nawzajem. Jest parę stonowanych wypowiedzi, ale przez „dyskusję” wybijają się co i rusz słowa typu: ,,nienawidzę takich ludzi jak Ty” (!), ,,mi to by było wstyd tak żebrać”, ,,no tak znowu januszowanie o 10 złotych, żenada”, ,,a co, horom curke masz?” itd. itp. Z drugiej strony padają oskarżenia w stronę właścicielki: a że wstrętna egoistka, a że ,,nie obchodzi ją nic poza własną dupą”, życzenia ,,oby jej roślina zdechła”. W końcu zwolennik dzielenia się rzuca krtytykującym autorkę posta tekst, który rozwala mnie już do reszty: ,,jak czytam wasze komentarze to mi się niedobrze robi od tego jadu i nienawiści, typowa polska cebula, co tylko o własnej dupie <znowu ta dupa ;)> myśli”.A ja myślę sobie – czy napradę nie potrafimy już ze sobą normalnie rozmawiać? Nawet o kwiatkach? Nawet o swojej pasji, wśród innych pasjonatów? Czy musimy się ze sobą zgadzać w stu procentach, żeby być dla siebie zwyczajnie, w miarę chociaż – życzliwi? Czy możemy w końcu przestać obrzucać się tą „typową, polską cebulą”, pomyśleć przez chwilę, że tam po drugiej stronie jest człowiek, być może w wielu kwestiach podobny do nas (podzielający np. wspólną pasję), i to, że w czymś się z nim nie zgadzamy, nie czyni z niego automatycznie naszego wroga, i nie daje nam prawa, by nim pogardzać?Obyśmy się w końcu nauczyli rozmawiać. Tylko tyle, i aż tyle nam wszystkim w to nasze narodowe święto życzę.
A na zdjęciu taki zachód słońca widziany z mojego okna – ciekawie to wygląda, prawda?
Podziel się bzdurkami z innymi