Koniec bajki o Złotym Komarze

Byli już prawie na szczycie. Powietrze było już tak gęste, że nawet całkiem przyzwoity nóż by się na nim stępił. Komar znowu kazał Florkowi biegać. Biegać w kółko, po orbicie zanurzonej w oceanie planety w kształcie mózgu. Mózg ów wypuszczał macki, które smagały całe ciało Florka i w ten sposób próbowały zatrzymać chłopaka. Ten jednak biegł i biegł, i nie mógł przestać. Aż w końcu potknął się o własne włosy (podróż ze Złotym Komarem trwała już bardzo długo i teraz włosy Florka sięgały prawie do ziemi), a z nich wypadła książka. Podniósł ją. Na okładce przeczytał tytuł: ,,Cierpienie”, a w środku był tekst pisany…komarek5łzami.

Po chwili konsternacji zaczął się dokładniej przyglądać książce. Jego uwagę zwróciło to, że spod głównego tekstu przebijają jakieś słowa. Okazało się, że książka była palimpsestem. Wystarczyło ją odwrócić i spojrzeć na kartki pod słońce, by okazało się, że tekst tak naprawdę był o szczęściu, a z drugiej strony ono tylko schowało się w cieniu.

Zupełnie jak w tej opowieści.

 

 

Dodaj komentarz